poniedziałek, 1 kwietnia 2013

14. Antonin Dołohow.

   


***
   Luna czuła przeraźliwe zimno, ból, osłabienie. Leżała, bezwładnie, na lodowatym marmurze, próbując ogrzać się wspomnieniami; wieczory spędzone z mamą i tatą, pierwsze loty na testralach, nauka w Hogwarcie, spotkania ze znajomymi, wędrówki z ojcem w poszukiwaniu nowych gatunków zwierząt i roślin, aż wreszcie osoba, która zdawała się dawać ogień niemożliwy do zgaszenia - Draco. Choć kiedyś wydawało się, że ten arogancki, zadufany w sobie i zapatrzony w czubek własnego nosa chłopak, dla którego czystość krwi zwyciężała wszystkie wartości jest z lodu, jej wydawał się być płomykiem, własnym promykiem słońca pośród ciemności. 
   Drzwi otworzyły się; po raz pierwszy odkąd została tu wepchnięta siłą. Poczuła przypływ nadziei - może w końcu ktoś ją stąd uwolni. Nadzieja zniknęła niemal tak szybko, jak się pojawiła. Ujrzała brązowe, przepełnione nienawiścią, oczy Dołohowa. Mężczyzna uśmiechnął się jadowicie, widząc jej stan. 
- Czyżby Radosny Chochliczek - syczał - znalazł się w prawdziwym świecie? 
- Raczej w piekle. - pomimo wycieńczenia, udało się jej zachować ostatki sił i umieścić je w zdaniu. Powoli podparła się na drżących rękach, aby ponieść do pozycji siedzącej. Antonin krążył wokół niej, przypomniała się jej jedna z ilustracji mugolskiej książki, którą zobaczyła dzięki Hermionie; potężny lew czający się wokół niewinnej gazeli, spożywającej zieloną trawę. 
- Chcę ci przypomnieć, kochanie, że to ja ustalam tutaj zasady. Jeśli będę miał taki kaprys mogę cię nawet zabić, a przed porządnie - dotknął sękatym palcem jej policzka - sponiewierać twoją buźkę i lekko się... zabawić. - Luna mimowolnie drgnęła. Mimo to, próbowała zachować pozory iście gryfońskiej odwagi. Tak, na pewno nigdy nie mogłaby być puchonem. Nie bała się, nawet w takiej sytuacji, o swoje życie. Jedynym jej strachem mogło być widmo śmierci nad przyjaciółmi, rodziną, Drakonem... odgoniła pośpiesznie myśli o blondwłosym chłopaku, aby odchrząknąć i przemówić. 
- Jeżeli ktoś tu ma władzę, to jedynie Czarny Pan nad tobą. Jesteś zwykłym pionkiem w wojnie, a w życiu zwykłym śmieciem. - z pogardą patrzyła na mężczyznę przed sobą; był autentycznie wstrząśnięty. Nie tego się po niej spodziewał. Miała być łatwym celem, którego złamanie miało być prostsze od złamania zapałki. Słyszał, że jest odważna, ale tym razem odwaga przekroczyła granicę i stała się głupotą. Otrząsnął się z szoku i wściekły kopnął ją metalowym czubkiem swego czarnego buta w żebra, zgięła się z bólu, jednak nie krzyknęła, pisnęła, ani tym bardziej nie błagała o litość. Ten fakt rozsierdził go, wpadł w furię i, zapominając nawet o magicznych sposobach tortur, zaczął kopać ją na oślep; słyszał jej jęki, jednak nadal żadnej prośby, nie widział także żadnej łzy, oprócz smug tych, które już dawno wyschły. Owszem, krew lała się z jej ciała na ziemię i na pewno wydobywała się z ran zadanych przez niego, lecz nic poza tym. Chwycił różdżkę w akcie desperacji, zaczął miotać czarno magicznymi zaklęciami z których ona z pewnością znała jedynie Sectusemprę i Cruciatus. 
   Z niesmakiem zauważył, że po kilku minutach zemdlała. Jej ciało, o ile można nadal było nazwać je tym mianem, było pokiereszowane, zakrwawione. Widział kilka złamanych kości, które roztwarły skórę w paru miejscach, z uśmiechem zauważył, że praktycznie połowa żeber pękła. Z jeszcze większym, złośliwym, uśmiechem przyjął krew wyciekającą z uszu i ust dziewczyny, z całą pewnością krwotok wewnętrzny oraz oparzenia od zaklęć wywołujących ogień. Z całą pewnością cierpiała, a czary długoterminowe nie zapowiadały spokojnej, bezbolesnej przyszłości. 
   Dumny ze swego dzieła, niczym artysta po ukończeniu najważniejszego obrazu w swoim życiu, wyszedł z lochów Malfloy Manor. 


 ***
   Bellatrix czuła palące spojrzenia śmierciożerców, gdy ci wychodzili z pomieszczenia sali balowej. Została tam sama z Czarnym Panem; mężczyzna, w swojej ludzkiej postaci, podszedł do niej szybkim krokiem, chwytając gwałtownie i boleśnie za brodę. 
- Za kogo ty się uważasz, aby mieszać mi w głowie i wywoływać takie uczucia?! Za kogo do cholery?! Kto dał ci takie prawo! - krzyczał niczym opętany, lecz Bella patrzyła na niego oniemiała. Uczucia?! Pytania rozbrzmiały w jej głowie, a stado motyli wybrało właśnie ten moment, aby zaatakować jej brzuch, wywołując przyjemne łaskotanie. 

***
   Severus Snape siedział na krześle, które wydawało mu się być stanowczo za twarde, oddychając głęboko, powietrze zawierało jednak jak dla niego zbyt ciężką i wyczuwalną nutę jodyny, patrząc z niepokojem na zegarek, którego jak na złość wskazówki wydawały mu się powolne niczym mugolskie ślimaki. Przebywał na korytarzu św. Munga, wyproszony z sali po wielu godzinach krzyków lekarzy i pomimo zapewnień, że nie będzie przeszkadzał a jego pomoc, jako osoby z tytułem Mistrza Eliksirów, będzie nieoceniona. 
   Białe drzwi otwarły się; w ekspresowym tempie podniósł się i błyskawicznie znalazł przy nich. Lekarka, która wyszła z sali lekarskiej numer pięć, podskoczyła lekko w przestrachu. Widać było, że jest wykończona. Spojrzała na Severusa ze smutkiem i współczuciem. 
- Jej stan był krytyczny. Robiliśmy wszystko, co było w naszej mocy. - głos stopniowo załamywał się jej, kręciła bezradnie głową. Profesor Snape spojrzał na nią, podnosząc zmartwiony wzrok. Myślała przez chwilę, że zacznie krzyczeć i płakać, ale zacisnął jedynie mocno szczękę. Mężczyzna, niewiele się zastanawiając, odsunął ją szybko na bok, wbiegając niemal do pomieszczenia. Pokój był utrzymany w jasnej tonacji, bez żadnych ozdób na ścianach, ze zwykłymi, antypoślizgowymi płytkami na podłodze. Wśród szpitalnych mebli panował minimalizm, były nimi jedynie stolik nocny z dwoma szufladkami, proste krzesło, stolik w rogu pomieszczenia, stojak na mugolskie kroplówki i zwyczajne, średniej wielkości łóżko, przy którym Severus niemal natychmiast się znalazł. 
   Brązowe, rozwichrzone i poskręcane loki rozsypywały się na dużej poduszce, miała zamknięte powieki i niezdrowo jasny odcień skóry. Usta lekko popękane, oraz dużą ilość blizn odbijających się w świetle żółtego światła, były na całej twarzy, widział także je na szyi i zgadywał, że ciągną się również dalej. 
- Ciebie też wojna nie oszczędziła... ale wyjdziesz z tego, obiecuję. - szept mężczyzny był cichy. Jedyną osobą, która mogłaby go usłyszeć była właśnie Hermiona. Severus odchrząknął, po czym z teatralnym szelestem swoich nieśmiertelnych szat odwrócił się w kierunku lekarki, która stała odwrócona w kierunku szklanej szyby, chcąc dać im prywatność. - Co jej jest? - mężczyzna nałożył maskę pozorów, ukrywając się pod opanowaniem. Wewnętrznie kipiał z emocji, jednak musiał to ukrywać. 
- Śpiączka... - kobieta odrzekła ze smutkiem, nadal nie odwracając się. - Nie wiadomo czy kiedykolwiek się obudzi. - przy ostatnim słowie usłyszała jedynie cichy jęk, po czym Mistrz Eliksirów znikł z lekarskiej sali.

___________________________________

Postanowiłam jednak, że przez jakiś okres czasu rozdziały nie będą się pojawiać co piątek. 
Mam sporo nauki, mało wolnego czasu i kilka dodatkowych blogów. 
Przepraszam. 
Nowe notki powinny ukazywać się co najmniej jedna na dwa tygodnie, jednak nadal nie wiem, 
Mam nadzieję, że nie będziecie na mnie źli. :) 
Rozdział średniej długości, jednak nie chciałam od razu aby trzynasty był niecałej 1 strony A4, 
a tu nagle czternasty bije rekordy. ^^
_____________________________________________________

15 komentarzy:

  1. Jak raz na dwa tygodnie, nie rob sobie jaj. Ale swinia z tego Doholowa, bieedna Lunka :/ Voldziu i Bella <3 no mistrz ;D i Sevcio taki uroczy ze awwww ;* ja tak czytam i takie ; oooo jaki on jest uroczy <3. Strasznie mi sie notka podobala. A ja notke dodam jak mi mama zwolni komputer, bo obecnie znajduje sie na fonie. I mam nawet mroczny podklad muzyczny bo zepsulam gre Slender Man i po mimo tego ze wylaczylam gre to nadal idzie mi takie mroczne bicie serca X D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, niestety, muszę poświęcić trochę więcej czasu na naukę. :) Oj, Dołohowa na świnię wykreowałam, no ale kogo innego miałam uświnić? xD Wątek Bellamort chcę już lekko uskrzydlić, bo przecież Czarny Pan raczej nie bawiłby się w podchody. ;p Też Sevka lubię. ^^ Slenderman xD Oj, dodaj już ten rozdział, proszę. ;*

      Usuń
    2. Gotoowy ;33 Muszę to powiedzieć jeszcze raz.
      Bellamort <3 <3 <3 <3 <3 No tak, Czarny Pan od razu przechodzi do rzeczy.
      Tylko ja bardzo proszę bez skojarzeń :D

      Usuń
    3. Wiem, już idę skomentować. ;3 Też lubię paring Bels&voldek, mimo wszystko pasują do siebie. :) Tak, od razu do rzeczy. xD

      Usuń
  2. Świetny rozdział! Dodaję się do obserwatorów ! blog genialny! Świetnie piszesz! Nie mam do czego się przyczepić :)

    U mnie nn:)
    http://nienawisc-w-milosc.blogspot.com/2013/04/rozdzia-3.html
    Zapraszam na rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, z tego co pamiętam już byłaś chyba kiedyś w obserwatorach. ;p

      Usuń
  3. Witam kochana autorko, właśnie trafiłam na twojego bloga i już zdążyłam pochłonąć wszystkie notki. Cudnie piszesz i masz ciekawy pomysł, a do tego pojawił się wątek SnaMione, więc jestem w raju ;D. Już od jakiegoś czasu szukałam dobrego bloga Luna i Draco...jestem pewna, że zabawie tu długo ;) , a tym czasem czekam na nn.
    Pozdrawiam i weny życzę
    SPL
    P.S czy mogła być mnie informować o nowościach na http://bring-me-to-live.blogspot.com/ z góry dziękuje :D

    OdpowiedzUsuń
  4. A Dzień Dobry, a nawet Bardzo Dobry, jak tego typu komentarze czytam. ^^ Dziękuję Ci bardzo za miłe słowa, jestem ogromnie wdzięczna za komentarz i przeczytanie rozdziałów. :) Też lubię Sevmione, więc pomyślałam ,,czemu nie?" xD Oczywiście informować będę. ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. Haha.. xD
    Moja reakcja: Oooo... tutaj też coś się święci z Hermioną i Sevem ^.^
    Świetny rozdział!
    Czekam na nn :)
    I proszę powiadomić mnie o nowej notce na moim blogu! :D
    I oczywiście zapraszam na swojego! ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam Sevmione i musiałam wpleść wątek dotyczący tego paringu tutaj. ^^ Dziękuję, oczywiście poinformuję i postaram się odwiedzić Twojego bloga. ;)

      Usuń
  6. Dzisiaj przypomniał mi się mój dawny blog (blog.pl). Umieściłam na nim jedynie prolog. Od samego początku chciałam zacząć pisać opowiadania na blogspot, ale przeszkodą było to, że nie potrafiłam się w nim odnaleźć. Na szczęście w miarę upływu czasu doszłam do tego i się udało. Tamten blog jest obecnie zawieszony, prolog przeniosłam na blogspot i kontynuuję to opowiadanie.
    Pierwszego kwietnia skomentowałaś mój prolog i właśnie teraz zorientowałam się, że to Ty. Bardzo dziękuję, że jednak znalazłaś dla mnie czas. I przypominam, że odnalazłam się na blogspot. Jestem Ci bardzo wdzięczna za tak długi i dobrze wyjaśniający komentarz.

    Link bloga podałam u góry. To właśnie ten prolog i dalsze rozdziały.

    Pozdrawiam mocno,
    Wentz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już mówiła - dziękuję Ci bardzo, kochana! ;) Tak, skomentowałam prolog i zabieram się za Twój blog, jednak ciągle jakoś brakuje mi czasu... :c Gdy go znajdę spróbuję skomentować. :) Pozdrawiam. ;*

      Usuń
  7. Halo halo...
    No co się z Tobą dzieje? Taka cisza ;_;
    Może kosmici Cię porwali? ;_;
    Buziaki ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję, bardzo się cieszę, że Ci się podoba! ^^ Ja z kolej nie przepadam za kilkoma paringami, ale przecież są różne gusta. :) Tak, Sevmione jest zdecydowanie moim prawie, że ulubionym. Pomysły jakoś same mi przychodzą, a do Ciebie z chęcią zajrzę. ^^ Pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz.