piątek, 21 czerwca 2013

20. Postrach Hogwartu szczęśliwym.


,,Just give me reason,
Just  a little bit's enough
Just a second, we're not broken 
Just bend and we can learn to love again.
Oh, it's in the stars, 
It's been written in the scars on our heart
We're not broken
Just bend and we can learn to love again. "




***
   Draco Malfloy walczył z myślami. Toczył wewnętrzną bitwę, gdzie z góry był na przegranej pozycji skazany na porażkę. Czuł się jak pod ostrzałem tysiąca armat, dodatkowo pulsująca wręcz z bólu głowa pomagała zwizualizować i urzeczywistnić mu ten fakt. Potarł z bolesnym grymasem skronie. Ból nie ustępował. Westchnął ciężko podnosząc się powoli z ziemi. Wokół walały się puste butelki, był sam w wielkim salonie swojego wuja, zielne, wzorzyste ściany współgrały z dębową podłogą i bordowymi meblami z smoczej skóry i drewna z bijącej wierzby. 
   Wstał, niepewnym krokiem ruszył do jednej z szafek; miała jeden oszklony, kryształowy bok. Wyjął z niej małej wielkości buteleczkę, a jej zawartość wypił jednym haustem. Smak był okropny, ale chwilę po spożyciu był już w stanie normalnie funkcjonować nie czując bezpretensjonalnego bólu głowy. Wspomnienia jednak szybko zapełniły pustkę, jaką dawał mu alkohol i ból. Znów poczuł bezsilność do całej sytuacji, a na oczy nakładał mu się obraz wyniszczonej Luny. 
- Wydostanę cię stamtąd, wytrzymaj... - bezwiednie szepnął w pustą przestrzeń. 
   Zauważenie nieobecności swojego wuja zajęło mu kilka minut, dopiero po ich upływie zdziwiony zajrzał do jego sypialni. Hermiona nadal leżała pogrążona w śpiączce, wyraz jej twarzy był jednak łagodniejszy choć skóra nadal utrzymywała chorobliwie blady odcień, a zdobyte podczas ataku blizny odcinały się nieprzyjemnie na niej. 
   Nagle do jego uszu doszło ciche podśpiewywanie. Tego głosu nie można było pomylić z żadnym innym; głęboki, męski baryton z charakterystycznym akcentem. Coraz bardziej zaniepokojony prawie pobiegł w kierunku pomieszczenia, skąd dobiegało nucenie. Zastał niepokojący widok; Severus Snape, ten sam stary, ponury nietoperz Hogwartu, chodził po swojej pracowni w skupieniu, jednak na jego twarzy błąkał się uśmiech prawdziwego szczęścia, w oczach czaił blask, a z ust dobiegało owe podśpiewywanie. 
- Wuju! - blondyn podbiegł do mężczyzny i położył mu rękę na czole. Severus strącił ją lekko acz stanowczo jednocześnie śmiejąc się. - Czy wszystko dobrze? Źle się czujesz? Nie dałeś mi sprawdzić gorączki! - nerwowo przełknął ślinę. Ku coraz większemu zaskoczeniu i dezorganizacji młodzieńca, jego chrzestny przytulił go mocno. 
- Ona wyzdrowieje, rozumiesz? Wyzdrowieje! Mam już całą zagadkę, wystarczy jedynie znaleźć ostatni brakujący składnik i już, znów będzie moją Panną - Wiem - To - Wszystko! - wykrzyknął szczęśliwy. 


*** 
   Harry przemierzał samotnie ruchome schody północnej wieży Hogwartu. Zmierzał, choć sam nie wiedział gdzie. Jego nogi samego go niosły w nieznane miejsce. Po kilku minutach doszedł do jednego z jego niezbyt lubianych miejsc; było całe osłonecznione, promienie żółtej kuli wpadały przez piękny, kolorowy witraż z zarysami założycieli Hogwartu, zawsze spotykał się tam z Cho, miejsce było również ich ulubionym, później znienawidzonym przez Wybrańca. 
- Harry! - słodki, aż zbyt, głos był charakterystyczny dla postaci, która uchwyciła się szyi szatyna i nie puszczała. Chłopak próbował delikatnie ją od siebie odepchnąć, jednak nie posiadał możliwości większego ruchu. Nagle usłyszał kroki dochodzące po schodach; słychać było dwie osoby zmierzające w ich kierunku. Nie chciał, aby ktoś zobaczył go w ramionach brunetki, jednak jego ciało przestało należeć do niego, ręką przysunął jej twarz i mocno pocałował. Chciał przerwać pocałunek, a pogrążał się w nim. Ktoś szarpnął go za ramię. Odwrócił się chętny duchem i rozumem, choć jego ciało protestowało. Poczuł mocne uderzenie po którym nastąpiło jeszcze gorsze pieczenie policzka. 
- Dupek... - otworzył oczy, rozcierając obolały fragment twarzy. Zapłakaną Ginny odprowadzał po schodach Blais tuląc ją i rzucając przez ramię spojrzenia godne bazyliszka w stronę Pottera. 


***
   Uśmiechając się planował podróż; miejsce teleportacji, czas wyprawy i potrzebny mu ekwipunek. Gdy ustalił już prawie wszystko i pakował właśnie ostatnią rzecz jaką był duży, zamykany szczelną pokrywką szklany słój, przez jego drzwi po raz kolejny w minionych dwóch dniach zawitał Dumbeldore; mimowolnie przybrał starą, lekko wyświechtaną maskę obojętności z lekkim, widocznym zirytowaniem. 
- Oh, Severusie, cieszę się, że cię zastałem!  - nawet wesoły, zbyt optymistyczny głos dyrektora jak i sama jego postać, nie były w stanie popsuć humoru Snape'owi. Dla utrzymania pozorów westchnął jednak ciężko. 
- Witaj Albusie. - mistrz eliksirów odpowiedział chłodnym, rzeczowym tonem. Przez kilka sekund nastała cisza, wzrok starca szokował szatyna; wydawał się tak wszechwiedzący, znający każdą tajemnicę i sekret. 
- Jesteś szczęśliwy, chcesz się uśmiechnąć i ogłosić całemu światu powody swojej radości, bądź celebrować je tu i teraz. Nie ukryjesz nic przede mną. Nawet gdy założysz maskę najbardziej zgorzkniałego człowieka na ziemi. Zdejmij maskę choć na chwilę, choć na chwilę przestań grać... 
   Nie mając sił ani ochoty na dalszą dyskusję uśmiechnął się jedynie tajemniczo, wyminął staruszka stojącego w progu pomieszczenia, podniósł swój kufer leżący obok niego i wszedł do murowanego, potężnego kominka; pod swoje nogi rzucił garść zielonego proszku, wykorzystując wygody transportu sieci fiuu. 


*** 

_________________________________________

Słodko, słodziej, najsłodziej, czyli jak zrobić z rozdziału cukier z dodatkiem polewy czekoladowej - no dobra, Severusa to już przesłodziłam xD 
Jednak jedna taka notka była chyba potrzebna, dla przełamania fabuły i całości utrzymanej ostatnio w klimatach gorzkiego dramatu. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. 
Komentujcie, proszę! ^^ Zarówno krytyka jak i dobre słowa są potrzebne :> 
Wybaczcie, że tak długo mnie nie było, najpierw szkoła przejęła kontrolę nad moim czasem i życiem, a aktualnie zmieniłam się w największego, najbardziej nieogarniętego leniwca świata </3 

_________________________________________

8 komentarzy:

  1. Długo rozdziału nie było ale ten rozdział byś świetny. Masz troszeczkę racji, że Severus był jak cukierek. Taki słodki ^.^ Ale wydaje mi się i tu znów się z Tobą zgodzę, że to było potrzebne do tego opowiadania. Trzeba było rozgodnić te szare chmurki i dać troszlę słonka i radości ;3

    Podobała mi się scenka z Draco jak biedaczek chciał zobaczyć czy Snape ma gorączkę :D Wyszła ci! ;3

    Buziaczki! ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, przepraszam za zwłokę, ale nie ogarniałam moich ocen i musiałam codziennie uczyć się po kilka porządnych i męczących godzin. :) Cukierek, ale jaki słodki, nie? ;p Cieszę się, że również tak uważasz, jeszcze jeden 'cukierkowy' rozdział, a później znów gradowe chmury i kolejne kłopoty <3 Chcę trochę wyjaśnić wszystkie poboczne wątki wśród których najbardziej rozwiniętym jest Sevmione i skupić się na wątku głównym który ostatnio odkładałam w niebyt nie ruszając akcji ani o milimetr do przodu, a przecież Luna nie będzie siedzieć tam wieczność, a Draco nie będzie spoglądał na wszystko bezczynnie ^^

      Dziękuję <3

      Usuń
  2. Phi -_________-
    Jestem trzecia, rozumiesz?! TRZECIA! Na boskiego Salazara i Boga Seksu Severusa... cóż za spóźnienie... echhh...
    Cukru multum, fakt. I to podśpiewywanie takie nie Severusowe, aczkolwiek urocze i przypadło mi do gustu, więc jest OK ;)
    Harry to zasrany dupek -__- a Blais jaki..hmm, rycerski? Miły? Noo, coś w ten deseń, wiesz o co chodzi :D Za wcześnie jest bym mogła normalnie myśleć. Dopiero 11 wyobrażasz to sobie? A ja nie śpie...
    No i na koniec, nic tylko avadą Cię potraktować za zwłokę i przerwanie w najlepszym momencie...
    ZABIJĘ.
    Wybacz ewentualne błędy - telefon.
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie smutaj kochana, inni też muszą się nacieszyć ;p Cieszę się, że jednak cukier nie wyszedł Wam do końca bokiem i jakoś go przełknęliście ^^

      Mam być szczera? Niezbyt lubię Harrego, był to taki gówniarz na równi z Ronem, takie dwa knypki co tylko umiały krzyczeć, denerwować się i robić zachowania typu ,,Look at me! look at me!". Blaisa lubiłam <3 Ale i tak zrobię na przekór jeśli wiesz o co mi chodzi... buahahaha! :D

      Kocham jak ludzie rzucają we mnie Avadą <3 Pozdrawiam i dziękuję, Avadę przyjmę miło i z należytym szacunkiem ;*

      Usuń
  3. Fajnie! <#
    Zapraszam do mnie ! <3
    http://jednozyciedwaswiaty.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Bloga znalazłam dzisiaj i pochłonęłam jednym haustem. Co prawda znalazłam kilka błędów czysto gramatycznych, lub zdania traciły spójność, ale to jak zwykle ja. Największym dla mnie minusem jest parowanie wręcz każdego u którego MOŻLIWE jest jakieś głębsze uczucie. I tu pojawia się kolejny dowód na brak we mnie romantyzmu. Będę dalej czekać na rozdziały.
    Powodzenia i pisz dalej, bo jesteś dobra ^^
    Xena~

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz.