niedziela, 19 maja 2013

18. Anthony Foster.


[muzyka].


***

Idąc cmentarną aleją, szukam Ciebie mój Przyjacielu .
Odszedłeś bo byłeś słaby, jak suchy liść. 
Dziś możemy się dotknąć, Naszymi pustymi duszami, 
obnażyć swe oszustwa i Nasze wypalone sumienia. 
Już nikogo nie dręczą Nasze mdłe spojrzenia. 

   Nazywał się Anthony. Anthony Paul Foster. Tak też głosiła marmurowa tabliczka grobowa. Umarł w wieku 52 lat; jak na czarodzieja za młodo jeśli brać pod uwagę śmierć naturalną. Przyczyną jego zgonu jednak była Avada, znana zabójczyni, złodziejka marzeń i nadziej, przyjaciółka wojny. 
   Wyglądał groźnie; przez mugolskie tatuaże otrzymywał zdegustowane spojrzenia konserwatywnych uczestników magicznego świata, nie pomagały mu również średniej długości włosy związane zawsze w kucyka, ani umięśniona, potężna sylwetka. Stwarzał jednak jedynie pozory; tak znane, a skrywane przez wszystkich i potępiane. Był miły, kochający i opiekuńczy dla ludzi na których mu zależało, zwierząt i małych dzieci. Nigdy nikogo nie zabił, wymyślił pięć najpotężniejszych zaklęć, dwa obronne oraz trzy lecznicze, ratujące życie milionom, a także zaklęcie imitujące swym promieniem i natężeniem Avadę, jednak w skutkach działających na zasadzie kurtyny dumnej; człowiek, który dostał owym zaklęciem wyglądał na martwego jednak przebudzał się po czterech godzinach. Los jednak był dla niego kpiący i ironiczny, dostał prawdziwą Kedravą umierając również na prawdę. 
   Tom Riddle podążał wzdłuż alejek pokrytych już grubą warstwą liści w odcieniach jesieni i mijając kolejne groby i szukając wzrokiem tego, do którego podążał. W końcu doszedł do celu; nagrobek był bogato zdobiony, w cieniu potężnego dębu mającego symbolizować siłę, napis na nim oznajmiał - ,,Anthony Paul Foster, 52 lata, lojalny przyjaciel". Jednak to ani nie treść, ani lokalizacja czy faktura miejsca pochówku lecz napis, delikatny i prawie niezauważalny ,,Lepiej zginąć za przyjaciela niż za złoto"* przyciągał uwagę i skłaniał do chwili refleksji bądź zadumy. 
   Tom usiadł na drewnianej, prostej ławce przed pomnikiem. 
- Wiem Thony, zawiodłem Cię, nie tylko dlatego, że nie przychodziłem... jestem słaby, przyznaję. - cicho zaczął - Ostatnio wiele się działo, może widziałeś to z góry bądź podglądałeś przez ziemskie dziury z piekła, mam jednak nadzieję, że sumienie zaprowadziło Cię do pierwszej opcji. - zaśmiał się smutno - Zawiodłem samego siebie, złamałem obietnicę Tobie daną,  jestem do niczego... przyjdź do mnie bądź wyślij kogoś, aby to już się skończyło, chcę końca... tyle ofiar i tyle czasu, a ile włożonych nadziej i marzeń w tą bitwę zostało? Powiedz mi mój Przyjacielu! - krzyknął w pustkę, miał zeszklone oczy niczym pokryte mgłą - Boję się, cholernie się boję, tym bardziej, że już mam o kogo. - uśmiechnął się znów wracając do poprzedniego tonu - nazywa się Bella, tak ta sama Bellatrix Black, którą znałeś ze spotkań i którą karałem na Twoich oczach. Nie sądziłem, że mogę kiedykolwiek poczuć coś takiego do niej, a jednak, stało się... chyba ją kocham... - zawiesił smutnie głos, jak to miewają w zwyczaju doświadczeni lekarze przy ogłaszaniu wyroku śmierci - Wiem, że byś się cieszył, polubił ją, ale chyba sam wiesz, jakie niebezpieczeństwo na nią ściągam. Cały ten zakon, cała ta wojna i bezsensowna przepychanka z tym starym głupcem ,,kto jest silniejszy"! - krzyknął rozgoryczonym głosem - Powiedz mi, Przyjacielu, czy to wszystko ma sens? Czy jest tego jakiś cel, czy wyciągniemy z tego jakiś morał? - zapytał w przestrzeń, samotna łza spłynęła po jego policzku - Milczysz już od trzech lat, długich i ciężkich, brzemiennych w skutkach. Milczysz przeze mnie i dla mnie. Dzięki milczeniu żyję, ale wiesz dobrze, że wolałbym wtedy zginąć. Nie byłoby problemu, Ty nadal byś żył, siedział na moim miejscu uśmiechając się do wspomnień i ciesząc chwilą, bez oddechu wojny na karku i łopotania szat Kostura w uszach. Wszystko by było lepsze, gdybym nie żył. Chciałbym umrzeć, a Ty postawiłeś mnie w sytuacji przymusowej. Kazałeś mi żyć. - westchnął ciężko wstając. - Żegnaj Przyjacielu, za niedługo jednak dołączę do Ciebie...


***
   Gestem dłoni Voldemort znów przybrał swoją cielesną, zwaną również normalną, postać. Wszedł do swoich komnat z lekkim, kpiącym uśmiechem na twarzy, ze swoją maską pod którą ukrywał wszelkie emocje. 
   Przeszedł od razu do salonu; obszernego pomieszczenia utrzymanego w odcieniach złota i brązu, z ogromnym kominkiem i mahoniowymi meblami z sofą i pięcioma fotelami obitymi grubą warstwą smoczej skóry w kolorze bordowym.  Podszedł do sporego barku umieszczonego tuż za kanapą. Wyjął stamtąd dużą butelkę z bursztynowym płynem i złotym napisem ,,Ognista Ogden'a" oraz kryształową szklankę, którą wypełnił owym płynem do połowy. Siadł w jednym z głębokich foteli, odpływając we własne myśli. 
   Po czasie około pół godzinnym z letargu wyrwał go delikatny i cichy głos. 
- Tom, wszystko w porządku? - w odpowiedzi jedynie dał Belli pojedynczego całusa w usta. Po czym ominął ją przechodząc do swojego gabinetu, gdzie ściany pomalowane były na czarno, a meble ponure i proste choć wykwintne z najlepszych materiałów. Z jednej z najbardziej niepozornych i ukrytych ksiąg wyjął kartkę, po czym wyczarował pióro i dopisał do treści zajmującej już półtorej strony kolejne dwa zdania. Usatysfakcjonowany uśmiechnął się lekko i nadal w dobrym humorze ze swojej pokaźnej kolekcji wybrał tom owinięty w bawełnianą okładkę. Odnalazł jeden z przepisów i spisał go pośpiesznie, po czym zaklęciem zmienił charakter pisma. 
   Przeszedł parę metrów, aż do złotej klatki na końcu pomieszczenia, w jej środku siedziała duży puszczyk w odcieniach bieli i beżów. Do jego nogi Riddle przywiązał czerwoną kokardką zwój dziękując w myślach Lucjuszowi za podarunek w postaci sowy. Otworzył jedno z potężnych okien machnięciem różdżki po czym wypuścił zwierzę. Nadal z lekkim uśmiechem obserwował piękne szybowania sowy, to jak pikuje by później wznieść się ponad chmury. Gdy tracił już ją ze swojego pola widzenia szepnął cicho 
- Bądź wysłannikiem szczęścia, przynieś je i zostaw niczym swe pióro... 

_____________________________________

*cytat znaleziony jakiś czas temu na tej stronie, nie podano autora. 

_________________________________________________________

Rozdział pisało mi się lekko i przyjemnie choć jest smutny i podejmuje ciężki wątek niemożliwy do ujęcia w krótkim odstępie czasowym. Jedyną przeszkodą był czas, przez który rozdział ukazał się tak późno. Jeszcze raz przepraszam, ale ciągle praktycznie uczę się, a wolne chwile wykorzystuję na dodatkową naukę języków, czytanie i spędzanie czasu na dworze z rodziną i moim psem. :) Piszę praktycznie jedynie wieczorami, chyba, że w weekend odnajdę trochę czasu popołudniem bądź z rana o ile wcześnie wstanę. ^^ 
Rozdział niestety krótki, ale mam nadzieję, że się podoba. Na tygodniu powinnam coś wstawić. ;p 
Komentujcie! <3 
___________________________________________________________

10 komentarzy:

  1. Nie ma ze boli, ja mam byc pierwsza i juz :D no i wlasnie jestem :D
    No to mnie zalatwilas, totalnie. Piekne, to bylo naprawde piekne <3 bardzo ladnie opisalas ta chwile slabosci Voldemorta, mi sie bardzo podobalo, nawet nie wiem kiedy pochlanelam ten rozdzial.
    Tyle ode mnie, siedze sobie na przystanku i wlasnie przyjechal autobus, buzka <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A! Wlasnie, zapomnialabym. W kwestii sprostowania.
      Co do spiaczki Hermiony, to nie chcialabym zebys pomyslala ze sciagnelam od Ciebie ten pomysl, co to, to nie. Juz od dawna planowalam zeby jej cos takiego zrobic. Jak widaf autorki sa brutalne, nawet nie wiesz ile juz przeczytalam ff w ktorych Hermiona zapada w spiaczke :D
      No dobra, ja juz koncze, bo za chwile upuszcze telefon XD
      Okropnie teraz ci kierowcy jezdza.
      Hahaha XD

      Usuń
    2. Dziękuję <3 Nie chciałam, żebyś tak to odebrała, nie chciałam Cię urazić, po prostu śmiałam się, że Nasza ,,telepatia" zadziałała ;* Pomysł na Voldka przyszedł mi przypadkiem, gdy umarła mi bliska osoba postanowiłam napisać coś o śmierci przyjaciela, bo tego boję się chyba najbardziej :) Dziękuję Ci jeszcze raz, w szczególności za poświęcenie xD

      Usuń
    3. Patrz nasza telepatia jednak dziala XD to ja nie chcialam zebys Ty sie poczula urazona XD a, wlasnie, co do nn u mnie to... mialam sie uczyc, ale wlasnie ja "tworze" hahah :D

      Usuń
    4. Haha, znów - telepatyczne przeproszenia <3 Jej! Cieszę się, a jednocześnie znam ten ból nauki :c U mnie rozdział napisany już prawie cały, ale nie mam w ogóle czasu by skończyć XD

      Usuń
  2. Rozdział wciągający. Tom pokazał jakiekolwiek pozytywne uczucia! Świetnie to napisałaś, moja droga ;3 Ja bym tak nie potrafiła. Och i jeszcze Bella... cudownie ^.^

    Nie martw się, że krótki. Dla mnie jest w sam raz :) Och... nie przejmuj się nami. Każdy ma własne życie. Zajmij się nim a dopiero później pomyśl o nas :D

    Całuski i pozdrawiam Jazz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;* Już wszystko prawie uporządkowałam, zostały jeszcze końcowe oceny i nareszcie może będzie chwila westchnienia, ale dziękuję za miłe słowa <3

      Usuń
  3. Nominowałam Cię do The Versatile Blogger :3 Więcej szczegółów u mnie: http://draco-i-luna.blogspot.com/ ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, postaram się wziąć udział o ile pozwoli mi czas <3

      Usuń
  4. Dużo wątków, ale to fajnie i jestem ciekawa jak dalej je połączyłaś. Voldemort z emocjami? Też bardzo ciekawy.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz.